Piotr Sokołowski Piotr Sokołowski
422
BLOG

O Baumanie i lekarzach

Piotr Sokołowski Piotr Sokołowski Rozmaitości Obserwuj notkę 6

 W ostatnim czasie opinię publiczną zajmują dwa tematy. Konflikt Jana Hartmana, który miał tą czelność, żeby krytykować niepodlegających żadnej zewnętrznej ocenie nadludzi, czyli naszych lekarzy oraz sprawa profesora Baumana, którego przeszłość po raz kolejny jest tematem dyskusji. 

 
 
Zacznę może od próby oceny postaci najbardziej lubianego przeze mnie polskiego socjologa, chociaż bardziej myśliciela niż naukowca. Żeby była jasność, formację, do której należał uważam za zbrodniczą pod wieloma względami chociaż nie aż tak jak UB, które nie tylko służyło w walce z własnym narodem ale też używało nieakceptowanych w żadnej walce metod. KBW z tego co wiem było wewnętrzną armią. Oceniam teraz profesora bardziej jako człowieka niż zasłużonego filozofa, staram się odpowiedzieć na pytanie czy ta niewątpliwa dla mnie plama na życiorysie go dyskredytuje czy nie. Sam osobiście pomimo różnic światopoglądowych zgodziłbym się z Herbertem. Też uważam, że aby po wojnie nie trzymać z „czerwonymi” wystarczyła odrobina dobrego smaku. Nie pamiętam już czy Herbert pisał tylko o pisarzach socrealistycznych czy ogólnie o osobach przystępujących do nowej władzy ale tego smaku najwyraźniej młodemu idealiście jakim wierzę (i jestem tego prawie pewien) był Bauman zabrakło. Jednak łatwo jest tak mówić prawicowcowi, który z góry odrzucał nową władzę już za same idee oraz człowiekowi żyjącemu dzisiaj, który ma dużo szersze spojrzenie i dużo większą wiedzę o tym okresie. Bauman jako człowiek około dwudziestoletni, jak sam mówi zwolennik postępu, zapomniał moim zdaniem nie tylko o dobrym smaku ale o najważniejszej wartości, o której należy zawsze pamiętać przy budowaniu społeczeństwa, a mianowicie o pozostawieniu ludziom wolności. Czyli nic na siłę. Chociaż władza na początku realnego socjalizmu w Polsce była dużo bardziej zbrodnicza niż ta w późniejszych okresach, to paradoksalnie mniej surowo oceniałbym tych co jej służyli na początku a kierowali się wiarą w nowy, wspaniały świat. W końcu wtedy nie było aż tak oczywiste jak się sprawy potoczą. Wierzę, że można było nie wiedzieć jak zły jest to system. Tego nie można powiedzieć o ludziach, pracujących dla komunistów później. Chociaż najczęściej nie mają oni krwi na rękach to o ideowość raczej ich posądzić nie można. W większość byli to cyniczni koniunkturaliści. Poza tym u Baumana, jak sam mówił współpraca z systemem trwała dwa lata a następne kilkanaście, doświadczał ze strony tego systemu prześladowań, czyli jak widać szybko przejrzał na oczy i wykazał się odwagą konieczną do porzucenia bezpiecznego miejsca w instytucjach władzy i zajęcia pozycji antysystemowych.
 
 
Teraz napiszę trochę o skandalicznym zachowaniu lekarzy, którzy pokazują za pomocą swoich przedstawicieli jakie zasady rządzą ich środowiskiem. Na początku dodam, że na szczęście nie wszyscy ich przestrzegają. Wiadomo, sytuacja nie jest za dobra gdy jakaś branża nie przestrzega własnego kodeksu etycznego. Ale co można powiedzieć o danej branży gdy to sama etyka jest niemoralna, nastawiona na obronę partykularnych interesów grupy zawodowej, która to obrona jest podniesiona do rangi cnoty, wręcz podstawowej. Drodzy lekarze, powiedzcie mi proszę dlaczego nie można dyskredytować publicznie kolegów po fachu. Dlaczego jeden z was z dumą mówi na korytarzu w sądzie do matki, która straciła dziecko przez błąd w diagnozie: „chyba nie myśli pani, że będę zeznawał przeciwko koledze”? Czy takimi zasadami nie kieruje się mafia? Jak to możliwe, że was kodeks etyczny zabrania zdyskredytować człowieka, który przez niedopatrzenie spowodował śmierć dziecka, do tego nakazuje jego obronę. Zrozumiałbym jeszcze gdyby takie były niepisane zasady, w końcu świat nie jest idealny, ale jak mogliście to napisać i z dumą umieścić w swoim kodeksie etycznym!? O poniżaniu młodszych stażem już na uczelni w waszym środowisku krążą legendy. Niestety jest to element waszego systemu, który to wy sami tworzycie. Także zwalanie odpowiedzialności na ów system ma sens, tylko gdy robi to zbuntowana jednostka a nie gdy robi to grupa, która de facto go tworzy. Jak to jest, że jeden z was w gazecie wygłasza swoje pretensje do pacjentów, którzy z drobnymi dolegliwościami zgłaszają się na Szpitalny Oddział Ratunkowy? Przecież wy od tego jesteście żeby leczyć albo powiedzieć, że ktoś jest zdrowy. Powiem szczerze nie obchodzi mnie, że przecież macie pięćdziesiąt dyżurów w miesiącu a pacjent hipochondryk przerywa wam drzemkę (a przecież potrzebujecie snu, jak mówicie też jesteście ludźmi a pacjenci was nie rozumieją). Wyśpijcie się w domu. Przecież nikt wam nie każe pracować po trzydzieści godzin bez przerwy. Rozumiem, że dom sam się nie zbuduje a szacunek w środowisku jakiś trzeba mieć ale bądźcie poważni (a zdobywa się go głównie tzw. „zaradnością życiową” ja to u drobnomieszczan). Powiem tylko, że nie znam biednego lekarza. Do tego pytanie na koniec. Jak to możliwe, że ktoś leczący się u jednego lekarza chce (co chyba oczywiste) zostać zdiagnozowanym przez innego, a przecież ma prawo do poznania różnych opinii, jeden człowiek może się pomylić, słyszy od tego drugiego, że on przecież nie będzie podważał opinii swojej koleżanki po fachu. Czy jest to u was norma czy patologia? Obawiam się, że to pierwsze i to jest u was najgorsze.   

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości